poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział V

Nie czekając na odpowiedź zamknęłam drzwi przed nosem osobnika, który dziś mało co mnie nie zabił. Szybkim krokiem udałam się w stronę łazienki. Po drodze zaczepił mnie jeszcze Serb.
-kąpiel masz gotową. Jakbyś czegoś potrzebowała to mów.
-okej, jeszcze raz wielkie dzięki.
- do usług-mrugnął okiem po czym każde z nas udało się w swoją stronę.
Otworzyłam białe drzwi. Moim oczom ukazało się pomieszczenie dość sporych rozmiarów. Po prawej sronie był zlew a nad nim wisiało wielkie lustro natomiast po lewej prysznic oraz toaleta. Na środku stała wielka wanna.Ściany były pokryte brązowymi i kremowymi kafelkami. Podłoga przyjemnie parzyła moje bose stopy. Dość szybko ściągnęłam z siebie ciuchy, a już po chwili zanurzyłam się po szyję w ciepłej wodzie. Zaczęłam myśleć. Zastanawiałam się czy pomysł z przeprowadzką tutaj był dobrym wyjściem. Przecież Kostka nie znałam wcale tak długo. Czy dam sobię radę w tej pracy. Co ja mam tam w ogóle robić. Ba ! Czy w ogóle ją dostanę ! Myślałam tak Z dobrą godzinę. W końcu wyszłam z wanny zostawiając na ziemi mokre ślady. Wysuszyłam swoje ciało ręcznikiem. Założyłam na siebie swoją ulubioną pidżamę z misiem. Opuściłam łazienkę.
-Julka chodź do salonu, chcę Ci kogoś przedstawić ! - usłyszałam wołanie Cupkovica.
Po drodze wcisnęłam na swoje nogi kapcio-kotki. Dotarłam do swojego małego celu i zdębiałam.
- co ten niedojebany cwel tu robi ?! Ten sukinkot który mnie dzisiaj ochlapał całą ?!- z moich ust poleciała dość długa wiązanka wulgaryzmów. W końcu kiedy się uspkoiłam Konstantin się odezwał.
- To on ? Nie spodziewałem się.to jest Mój przyjaciel. Poznajcie się. Aleks-Julka, Jul....
-Ale my się już znamy jak wiesz- burknął chłopak z bujną czupryną na głowie.
-i nie wiem czy nie wolałabym tego uniknąć-dodałam krzyżując ręce.
- przykro mi, jakoś będziecie musieli z tym żyć. Od dziś jesteście wspólokatorami.
-że co ?! - pisnęłam, po czym wybiegłam z salonu. Wpadłam do mojego nowego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Byłam zła. Bardzo. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. To była Kaśka. Bez zastanowienia wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-halo ?
-no hej Dżul ! Jak tam kochanie ? Opowiadaj !
- Podróż okej, w miarę szybko na szczęście. Potem kierowca taksówki pomógł mi wnieść moje szpargały pod wyznaczone mieszkanie...
- przystojny jakiś ? - przerwała mi przyjaciółka.
-ale ty głupia jesteś...-westchnęłam. - może i był 30 lat temu i 30 kilo temu.-zaśmiałam się.
-fueee. Dobra konynuuj.
Streściłam cały dzień Kaśce.
-no i ja wchodzę do salonu, a ten niemyty człowiek tam siedzi !-wrzasnęłam kończąc swój monolog.
-Julka..nie bądź taka. Proszę cię. Pogódź się z nim. Nie zaczynaj tak swojego nowego życia.
-myślisz ?-spytałam.
-a co nie? Któraś z nas musi.-czułam jak szczerzy się do telefonu.
-pff..-parsknęłam.
Rozmawiałyśmy jeszcze z dobrą godzinę. O wszystkim i o niczym. Nic z konkretów. Ta.. potrafimy tak. Jeszcze chwilę pogadałyśmy w milczeniu. Tak ! Też tak potrafimy.
W końcu zakończyłyśmy naszą rozmowę. Odłożyłam swojego samsunga na szafkę. Zgasiłam lampkę. Usłyszałam jak chłopaki kłócą się. W dodatku przeze mnie. A tak być nie może. Postanowiłam pogodzić się z niedawno i w nie za miłych okolicznościach mężczyzną. W końcu odpłynęłam do krainy Morfeusza..
Nazajutrz:
Wstałam dość wcześnie. Musiałam iść na rozmowę kwalifikacyjną. Niechętnie podniosłam tyłek z wygodnego łóżka. Włożyłam na siebie elegancki żakiet i czarne spodnie. Włosy związałam wysoko na czubku głowy. Zabrałam torebkę. Włożyłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy oraz różne papiery potrzebne mi co do spotkania. Pewnym krokiem wkroczyłam do kuchni. Aby zacząć swoją przeprosinowo-dziękczynną akcję postanowiłam zrobić na śniadanie sałatkę warzywną. Przygotowałam potrzebne składniki i zabrałam się za tworzenie dania. Po 30 minutach posiłek był gotowy. Kiedy nakrywałam do stołu w drzwiach zobaczyłam zaspanych współlokatorów.
-siemka-przywitał się starszy z nich.
-hej, hej. Siadajcie. Zaraz herbata będzie gotowa.
Siatkarze zabrali się za szamanie posiłku. Nagle młodszy z nich wypluł całą zawartość swojej jamy ustnej ma talerz.
-ble ? Nienawidzę cebuli !-krzyknął krzywiąc się.
-a skąd ja to miałam wiedzieć ?!-nie wytrzymałam i rzuciłam mu ścierką w twarz. Ten podszedł do mnie i chcąc nie chcąc szklanka wiśniowego soku wylądowała na mojej głowie.
O nie, z Julką się nie zadziera ! - krzyknęłam w myślach. -teraz to masz jednym słowem przejebane człowieku !-pisnęłam.
-hahaha dziecinko Ty sobie możesz. Worek na głowę i za ojczyznę!
Wkurzona wyszłam z kuchni. Chciałam się pogodzić. A ten mi się tak odpłaca ? O nie, nie, nie i jeszcze raz NIE ! Spojrzała, na zegarek. Za dziesięć dziewiąta.
-Kurwa ! Przez tą parchatą świnię się spóźnię. W locie złapałam tylko czystą koszulkę i wybiegłam z domu.
-krzyżyk na drogę ! Dzieci nie wystrasz tylko !-słyszałam tylko krzyk niejakiego Atanasijevica. Zignorowałam go.
-Chcesz się tak bawić ? Zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni. - wyszczerzyłam się do siebie po czym podążyłam do wyznaczonego celu...
________________________________________________________________
No to 5. Nie podoba mi się no ale wazne ze cos naskrobałam:-)
Zachęcam do komentowania;)
Pozdrawiam cieplutko;) a i mam do Was pytanie;P
Ulubiony klub ?:> czekam na odpowiedzi;) Enjoy:-)  Lenka ;3

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział IV

Naa ?- przerwałam chwilę ciszy.
A już nic.-burknął po czym zabrał piwo ze stołu i wmieszał się gdzieś w tłum.
Wzruszyłam tylko ramionami i w ekspresowym tempie pochłonęłam kolorowy napój z różową parasolką. W pewnym momencie film mi się urwał...
Obudziłam się oparta o ramię Maćka. Reszta podobnie jak i chłopak spała. Spojrzałam na wielki zegar w kuchni. Wskazywał godzinę 7:30. Spróbowałam się podnieść, jednak zakręciło mi się w głowie i opadłam na kanapę, potykając się o nogi Kaśki.
-uff- westchnęłam, kiedy przyjaciółka przekręciła się tylko na drugi bok, gadając coś przez sen. Za trzecią próbą podniesienia tyłka ze skórzanej kanapy w końcu mi się udało. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni podpierając się ścian. Docierając do swojego celu chwyciłam butelkę wody. Odkręciłam ją i przyłożyłam do ust czując po chwili zimną ciecz w swoim przełyku.
- no, no dziewczyno, ale masz spust.-  rzekł jeden z gigantów strasząc mnie. Wylałam całą zawartość plastiku na ziemię.
- ocipiałeś ?!-krzyknęłam szeptem, taa da się tak.
- przepraszam, nie chciałem.- rzekł łapiąc się za pierwszą lepszą ścierkę po czym zabrał się za wycieranie rozlanego napoju.
-daj pomogę ci- westchnęłam wyrywając kawałek materiału młodemu mężczyźnie.
- jeszcze raz soryy.
-spoko, czekaj przypomnij mi się.. ty jesteś ?- zapytałam pstrykając palcami przed nosem owego osobnika.
-Konstantin Cupković, dla przyjaciół Cupko- odparł przesyłając mi promienny uśmiech.
W tym momencie przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Kostkiem.
-nie wiem czy pamiętasz, ale wczoraj miałeś dla mnie jakąś propozycję..- powiedziałam lekko zawstydzona. No, ale z ciekawością nie wygrasz.
- yyy no tak. No bo.. tylko nie bądź zła... wczoraj podsłuchałem twoją rozmowę z Kaśką..jak mówiłaś, że nie masz roboty...no i u nas w hali w Bełchatowie poszukują osoby do sklepiku klubowego..zarobki przeciętne..nie jest źle.. co ty na to ?
-no, ale.. codziennie z Łodzi do Bełchatowa jednak trochę daleko..
- z tym to nie problem. Zamieszkała byś ze mną i takim jednym Aleksem. Tez siatkarzem.
-nie przeszkadzałabym ?
-no jakby było inaczej to raczej bym się nie pytał-oznajmił uśmiechają się.
-no dobrze, ale obiecuję, że jak uzbieram trochę kasy to się wyprowadzę.
-tylko jest jeden warunek, gotujesz.- wyszczerzył się.
-umowa stoi- uniosłam kąciki ust i ścisnęłam z nim prawe dłonie.
Kolejne dni minęły w oka mgnieniu. Wróciłyśmy z Kasią z Zakopanego. Oznajmiłam jej o moim wyjeździe. Mimo moich obaw ucieszyła się. Ja byłam średnio zadowolona. Pierwszy raz musiałam rozstać się z przyjaciółką. W końcu nadszedł czas mojego wyjazdu. Pożegnałam się z Kaśką nie powstrzymując przy tym łez. Ona również nie oszczędzała sobie słonych kropel, które spływały po jej policzkach. Obiecałyśmy dzwonić do siebie codziennie. Katerine miała wpadać do Bełka dość często. Zabrałam walizki i wsiadłam do taksówki. W końcu dotarłam do wyznaczonego miejsca. Zapłaciłam kierowcy należną sumę. Mężczyzna pomógł mi zanieść torby pod numer 6. Podziękowałam mu. Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał.
-muszą być na treningu- pomyślałam.
Zadzwoniłam do Cupkovica. Oznajmił mi że dopiero za godzinę będzie w domu. Postanowiłam zwiedzić miasto. Kiedy przechodziłam przez pasy usłyszałam pisk opon.
-jak jeździsz baranie ?!-wydarłam się.
-to jak ty chodzisz idiotko ?!- krzyknął z auta osobnik płci brzydkiej.
-cwel !-wydarłam się, kiedy samochód odjechał chlapiąc przy tym moją kremową kurtkę.
-palant! -pisnęłam do siebie, a ludzie spacerujący zmierzyli mnie wzrokiem.
Cała mokra ruszyła, w stronę budynku. Kostek już wniósł moje walizki. Przywitałam się z nim.
-co ci się stało?-spytał- za przeproszeniem wyglądasz jak przemoczony strach na wróble.
-dzięki wiesz- odparłam z ironią- to nie moja wina, jakiś sukinsyn najpierw mało co mnie nie przejechał a potem jeszcze mnie ochlapał.
-dobra, to ja idę ci przygotować kąpiel a ty naszykuj sobie potrzebne rzeczy, okej ?
-dzięki. Kochany jesteś.- cmoknęłam go w policzek i otworzyłam swój bagaż. Wyciągnęlam z niego czyste ciuchy, ręcznik oraz kosmetyczkę. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Postanowiłam sama je otworzyć. Podeszłam do drewnianych wrot. Przekręciłam zamek.
- co Ty tu kurwa robisz ?!-wrzasnęłam widząc znajomą twarz.
___________________________________________________________________
PRZEPRASZAM za taką manianę. No ale muszę jakoś zacząć:)
Zachęcam do komentowania: ) To motywuje do dalszego komentowania:-)
Pozdrawiam ciepło ! Lenka ;3

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział III

-nie znasz nas ?! - oburzył się najniższy z nich.
-no najwidoczniej nie. - odparłam sucho.
-Chodźcie do środka, a Ciebie zapraszam do kuchni, pomożesz mi zrobić coś ciepłego do picia.- powiedziała Kaśka, a już po chwili osobniki dość sporych rozmiarów podążały jeden za drugim do salonu.
.dowiem się wreszcie kto to jest ?- spytałam wyciągając szklanki z szafki.
-pamiętasz co Ci mówiłam, że mam kuzyna Mariusza?
-taa, więc ?
- no to to jest Skra, Mario również do niej należy.
- co to ta cała "Skra" ?
W tym momencie moja przyjaciółka walnęła sobie ręką w czoło.
-Ale Ty jesteś lewa- odparła chichocząc.- na jakim Ty świecie żyjesz, że nie wiesz co to Skra ?
- w swoim własnym. To powiesz mi do jasnej ciasnej niedopchanej kim są Ci ludzie co siedzą u Twojego brata w salonie, których nazywasz jakąś Skrą ?
-Skra to klub siatkarski mężczyzn z Bełchatowa. - wyrecytowała przyjaciółka jakby zdanie z Wikipedii.
- Aha, wiesz nie interesuje się takimi rzeczami, nie lubię siatkówki.
- lepiej nie mów tego przy nich bo się zbulwersują.
- okej, a Ty znasz ich wszystkich ?
-no pewnie, często się widzimy u Mariusza.
- ulala, to Ty VIP-em takim jesteś - powiedziałam poruszając brwiami.
- Chyba Cię pogięło .
-no wiesz krzywa jestem, krzywe ręce, nogi, kręgosłup mam, no i ryj też, także już dawno.
Zaśmiałyśmy się razem z Kaśką. Zabrałyśmy duży dzbanek herbaty i wyliczoną ilość kubków i ruszyłyśmy w stronę "gigantów".
Po dotarciu do pomieszczenia, w którym znajdowało się na oko jakieś 10 osobników płci brzydkiej, zapoznałam się z wszystkimi. Został mi jeszcze młody chłopak.
- Julka- wyciągnęłam rękę w kierunku chłopaka lekko unosząc kąciki ust.
-Maciek, miło mi.
Zapadła niezręczna cisza, jednak nie odeszłam, jakiś wewnętrzny głos kazał mi zostać.
- może powiesz coś więcej o sobie ? - spytał po chwili.
- hmm.. ludzie usłyszeli pierwszy mój wrzask prawie 19  lat temu. Lubię czytać książki. Bardzo. No i jestem brzydka, ale to już widać.. a Ty ?
-daj spokój. Ładna jesteś. Ja również mam 19 lat. Jeszcze. Niedługo dwójka z przodu. Kocham siatkówkę. Od zawsze. Cieszę się bardzo, że gram w tak cudownym klubie. A Ty interesujesz się siatkówką ?
-yy..ten..noo..nie za bardzo.
-Ehe. A jakimś sportem się w ogóle interesujesz ?
-plotkowanie to sport ? - wyszczerzyłam się.
- no można by było do tego zaliczyć- również zdobył się na uśmiech.
Rozmawialiśmy dobre 30 minut. Naszą pogawędkę przerwało przybycie Sowińskich.
-Braciszku i Siostrzyczko  dziękuję Wam za niespodziankę ! Jesteście cudowni !-podbiegła do Anki i Mateusza Kaśka i zaczęła ich mocno ściskać.
-Dobra, siora nie rób siary przy ludziach. - powiedział Mateusz.
-to ja Ci tak ładnie dziękuję, a Ty twierdzisz, że siarę robię ?-prychnęła Katerine.
- oj tam, oj tam.. Nie gniewaj się siostrzyczko i tak Cię kocham.Mariusz a gdzie reszta ? popatrzył pytającym wzrokiem na swojego kuzyna.
- Plina musiał zostać z dzieckiem, a Dante i Aleks są chorzy.
-Mhm, a to pech. - Mateusz teatralnie otarł wyimaginowaną łzę, po czym wszyscy wybuchli gromkim śmiechem.
Reszta dnia minęła na przygotowaniu imprezy. Ja, Kaśka i Anka siedziałyśmy w kuchni a reszta bandy podłączała sprzęt. W końcu wybiła godzina 20 i wszyscy zebrani zebrali się do "kółka różańcowego".
Na początku było sztywno ale po kilu drinkach atmosfera rozluźniła się. Kaśka wywijała z niejakim Michałem Winiarskim, Anka poszła w obroty z Wlazłym. Ja siedziałam przy stole i sączyłam kolejną szklankę trunku. Miałam zamiar schlać się dziś w trzy dupy.. Koło mnie siedział Serb, którego imienia i nazwiska nie pamiętam. Zaczęłam z nim rozmawiać. Nasza konwersacja trwała dość długo. Miło mi się z nim gawędziło.
- Wiesz co mam dla Ciebie propozycje...-oznajmił.
-jaką ? - spytałam z zaciekawieniem.
-co byś powiedziała na...
________________________________________________________________________________
no to trójeczka :) przepraszam za taki kogel mogel. Nie mam weny. Udało mi się naskrobać tylko tyle. Przepraszam. Obiecuję, że kolejne rozdziały będą lepsze:) dziękuję za 350 wyświetleń ! :)
Jesteście kochani !
Kolejny rozdział wrzucę czwartek-piątek :)
                                                                                                                 ENJOY ! :-) Lenka ; 3
P.S proszę komentujcie :D to motywuje ! :)

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział II

Julka:
Kolejne dni mijały monotonnie. Śniadanie, spacer po górach, obiad, zabawa z Piotrusiem, rozmowa z Mateuszem, Kaśką i Anią o wszystkim i o niczym, czytanie ulubionej książki, kolacja i sen.
Sobota:
Wstałam o godzinie 9:30. Zabrałam ciuchy z torby oraz kosmetyczkę i zwinnym krokiem udałam się w stronę łazienki. Po porannej toalecie przeszłam do kuchni. Państwa Sowińskich nie było w domu. Na kuchennej wyspie zauważyłam kartkę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać. "Jesteśmy w mieście na zakupach, Piotrek śpi, kanapki są w lodówce, róbcie co chcecie byle domu nie wysadzić ! Pa." Uśmiechnęłam się pod nosem i zabrałam się za pałaszowanie jedzenia. Słyszałam, że Kaśka bierze prysznic. Zostawiłam jej  3 "sandłicze" i wstawiłam wodę na herbatę. Równo z gwizdem czajnika przyjaciółka znalazła się w pomieszczeniu.
-hej
-no cześć kochana i wielkie dzięki za herbatę- powiedziała "Kejt" powoli siorbiąc gorący napój.
-nie ma za co, do usług.
-jak się spało?
-a normalnie, tak jak zawsze.
-ej a był jakiś odzew od tego gościa z "Rossmana" ?
-niestety nie.. - zrobiłam smutną minę.
-a to frajer. Jak wrócimy to poszukamy ci Mała jakiejś roboty, okej ?
-jak znajdziesz taką do jakiej się nadaje, to spoko. Dobra. Proszę Cię, lepiej zmieńmy temat, nie chcę sobie psuć humoru.
-nie ma problemu, a gdzie brygada ? - spytała, biorąc kęs kanapki z serem.
-pojechali do miasta na zakupy.
-a Piotrek ?
-właśnie Piotrek !- szybko pobiegłam po schodach do pokoju małego. Chłopiec spał wtulony w misia. Odetchnęłam z ulgą, że jeszcze śpi. Kiedy chciałam wyjść usłyszałam cichy, zaspany głos dziecka.
-Julka, pic.
-Już maluchu Ci przyniosę.
Po 2 minutach byłam z powrotem na górze w dłoni trzymając butelkę z sokiem pomarańczowym.
-Proszę- powiedziałam, wręczając młodemu Sowińskiemu napój.
-dzięki- odparł wypijając za jednym razem 1/2 zawartości butli.
Wyciągnęłam chłopczyka z łóżeczka i razem z kilkoma zabawkami zniosłam go do salonu.
Pobawiłam się z nim trochę. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kaśka poszła otworzyć "wrota".
-no w końcu jesteście !- usłyszałam głos przyjaciółki z przedpokoju.
- tak ale tylko po Piotrusia, jedziemy go jeszcze zawieść do moich rodziców- oznajmiła nam Anka.
Chwile potem ubierała już swojego synka.
-za godzinę wracamy !- wykrzyknęła pani domu zapinając dziecko w foteliku. Nim się spostrzegłyśmy srebrnego volvo nie było pod domem. Usiadłyśmy przed wielkim 52-calowym telewizorem i  włączyłyśmy jakieś romansidło. Trochę popłakałyśmy, trochę się pośmiałyśmy, nic szczególnego. W połowie filmu usłyszałyśmy charakterystyczne "ding-dong" .
-"Pewnie już wrócili" - pomyślałam, kierując się w stronę komórki, która z niewiadomych mi powodów znajdowała się w łazience.
Kaśka:
Niechętnie zwlokłam się z kanapy i poczłapałam w .stronę drzwi..
-kto normalny dzwoni dzwonkiem do siebie do domu ?- mruknęłam pod nosem..
Wzięłam do ręki klucze i przekręciłam zamek.
- Nie posiadacie kluczy do własne..Co Wy tu robicie ?!
Julka:
Usłyszałam pisk Kaśki. Szybko wybiegłam z łazienki po drodze zbijając wazon. Cicho zaklnęłam. nie zwracając uwagi na roztrzaskaną rzecz. W ciągu kilku sekund byłam już przy wejściu/wyjściu (jak kto woli:D) domu..
-Matko z wujkiem ! Ciotko z ojcem ! nic Ci nie jest ! - wysapałam przytulając się do przyjaciółki.
Popatrzyłam w stronę kilku(nastu) mężczyzn dziwnie spoglądających w moją stronę.
-a to są...? - tym razem przeniosłam pytający wzrok na "Kejt".
___________________________________________________________________
No to dwójeczka już jest :D mam nadzieję, że może być..dodaję dzisiaj gdyż, ponieważ mam teraz chwilę wolnego a w poniedziałek, wtorek raczej nie uda mi się nawet na 5 minut zawitać tutaj. ech szkoła -,-
Dziękuję za komentarze ! :)  Zmieniona czcionka :D mam nadzieję,że może być ?;>
 Tym czasem do literki ! :* I zachęcam do zostawiania po sobie komentarzy, to na prawdę motywuje ! :)        
                                                                                           Pozdrawiam ciepło i Enjoy ! ;)  Lenka;3

Rozdział I

Nawet nie wiem kiedy Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia. po dość długiej drzemce, stwierdziłam, że posłucham muzyki. Podłączyłam kabelek do telefonu, a do uszu wsadziłam słuchawki. Puściłam ulubioną nutę i dałam się ponieść jej rytmowi podrygując nogą i głową. Zauważyłam,że Mateusz i Kaśka dziwnie mi się przyglądają.Kiedy zorientowałam się, że śpiewam piosenkę na głos na moją twarz wkradł się mimowolnie rumieniec.
Mijając tabliczkę "Zakopane" kąciki moich ust lekko się uniosły. W końcu chociaż na tydzień zapomnę o codziennych zmartwieniach...
Tak.! W końcu dotarliśmy pod drewniany dom z numerem 19. Był przeogromny. Dach pokrywała strzecha, którą zimową porą zasłaniał szarobiały śnieg. Z tyłu domu znajdował się wielki taras z widokiem na góry. Okna były małe, ale za to było ich pełno. Obok budynku mieściła się altana.
Drzwi otworzyła nam niewysoka brunetka o pięknych, dużych brązowych oczach. To była Ania-od 5 lat żona Mateusza.
-witajcie dziewczęta !- przywitała się z każdą z nas przy okazji mocno do siebie przytulając.
-rozgoście się, a Ciebie- powiedziała wytykając palec w stronę swojego męża- zapraszam na poważną rozmowę do kuchni.
Nim się spostrzegłyśmy małżeństwa już koło nas nie było.
Usiadłyśmy na kanapie. Nagle ni stąd ni zowąd spod stołu wyleciał 3 letni Piotruś- syn państwa Sowińskich.
-witaj szkrabie- przywitałam chłopca dając mu przy tym pstryczka w nosek.
-ceść ciociu Julko. - dziecko uśmiechnęło się tak słodko, że aż ciężko było nie odwzajemnić tego gestu.
- a ze mną się już nie przywitasz co ? - spytała Go Kasia udając smutną minę.
-noo ceść !- mały szybko poleciał do Niej na kolana i da jej soczystego całusa w policzek.
-mam coś dla Ciebie na przeprosiny- chłopczyk zawzięcie starał się znaleźć coś w kieszeni od spodni.
- kulwa, zapomnialem. Zalaz Ci psyniose. Pocekaj tu na mnie.- dziecko wyleciało z pokoju jak torpeda, i już po chwili można było słyszeć huk wywalanych zabawek na podłogę. Razem z Kaśką wybuchylsmy gromkim smiechem.
-nie no ładnie dziecko uczą mówić, nie ma co.-  zaśmiałam się po raz enty. Co rzadko zdarza się tej wysokiej blondynce o niebieskich oczach. Mówiąc prościej MI.
----***----
(W tym samym czasie kuchnia)
-co ja znowu zrobiłem ? - spytał na wstępie mężczyzna.
-nic głupku, ale mam pomysł.
-mam się bać ?- spytał Mateusz, po czym dostał kuksańca w ramię.
-nie. Chodzi o to, ze może zorganizowalibyśmy imprezę.
-brzmi interesująco, mów dalej.
-no i zaprosilibyśmy chłopaków z Bełchatowa. Kaska na pewno się ucieszy, dawno ich nie widziała, a Julia będzie miała okazję poznać ich.
-Dobry pomysł ! To ja lecę zadzwonić do mojego kochanego kuzyna -wziął dwa ostatnie słowa w tzw. Króliczki- a Ty idź do dziewczyn bo się tam zanudzą.
-okej- odparła Ania i poczłapała w stronę salonu.
Osobnik płci męskiej wyciągnął z kieszeni swoich jeansów komórkę. Wybrał numer i nacisnął zieloną słuchawkę. Jeden sygnał...drugi sygnał...trzeci sygnał...w końcu ktoś odebrał.
-siema Mariusz- zaczął rozmowę Mateusz.
-witam szanownego kuzyniaszka.
-jak my dawno nie gadali, kurde..
-dobra lepiej mów co chcesz. - Wlazły wiedział że kuzyn nie dzwoni do niego bo się stęsknił. To nie w roli Mateusza.
-no wiec wymyśliłem, że zrobię małą potańcówkę u mnie. No i czy nie chciałbyś wpaść na nią przy okazji zabierając chłopaków z drużyny ? Chciałbym zrobić niespodziankę mojej siostrze no i jej przyjaciółce. Więc co Ty na to ?
-Nazywaj rzeczy po imieniu.
-no dobra na małą "popijawkę" poprawił się chłopak.
-małą ?
-no dobra stary nie czepiaj się. To jak będzie ?
- na taką "dżamprezę" to my chętnie. A kiedy ?
-no piątek, sobota ? Jak Ci wygodniej.
-sobota, w piątek mamy trening.
-no to do soboty.- Sowiński rozłączył się. Dumny z siebie udał się w kierunku dziewczyn, przy okazji zabierając ze stołu paczkę ciastek. Zapowiadał się wyśmienity weekend....
________________________________________________________________________________________
No to jedyneczka już jest:) troche dluższa;) a jak Wam się podoba ?:)
Proszę, jeżeli już tu jesteś to zostaw komentarz, chociażby z kropką, przecinkiem, znakiem zapytania. To na prawdę motywuję do dalszego pisania;) kolejny rozdział jak będzie to będzie, możliwe że jutro, ale nie obiecuję:-)
A tym czasem trzymajcie się ciepło udanej niedzieli:-) Wasza Lenka ; 3
P.S  Trzymamy kciuki za ZAKSĘ, ażeby medal brązowy zdobyli !!;)



sobota, 16 marca 2013

Prolog.

Styczeń. Co raz bardziej przekonywałam się co do pomysłu przyjaciółki. Wypad w góry wydawał mi się sensownym wyjściem, aby odskoczyć od codziennych problemów. Zwłaszcza moich. Brak pracy, własnego mieszkania, a rodzice ? Wyrzucili mnie z domu zaraz po osiągnięciu pełnoletności.. to wszystko wprawiło mnie w dość głęboką depresję. Dobrze, że miałam przy sobie Kaśkę. Gdyby nie ona za pewne byłabym już po drugiej stronie tego świata. Bo to mało razy powstrzymała mnie od połknięcia całego pudełeczka środków nasennych ? To ona przygarnęła mnie do siebie. To ona zapewnia mi rodzinne ciepło, którego tak cholernie mi brakuje. To ona traktuję mnie jak swoją młodszą siostrę. To ona znosi moje codzienne humorki. To ona stara przebywać się ze mną 24h na dobę. Może tego nie okazuję, ale jestem jej za to bardzo wdzięczna. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Kaśki.
- to jak Dżul ? Krótka piłka. Jedziesz czy zostajesz?
- Jadę.- oznajmiłam jej.
- to ruszaj dupę, Mateusz będzie pod domem najpóźniej za godzinę.
Chcecie wiedzieć kto to Mateusz ? To brat Kaśki, mieszkający w Zakopanym. On również bardzo mi pomógł.
Zwlokłam się z łóżka. Z szafy wyjęłam walizkę. Wypchałam ją najpotrzebniejszymi rzeczami, których wcale dużo nie miałam. Kiedy mój bagaż był już gotowy, migiem wpadłam do łazienki pod prysznic, a już po chwili ciepła woda przyjemnie parzyła moje ciało. Po skończeniu wytarłam się w śnieżnobiały ręcznik. Założyłam ubrania, które wcześniej przygotowałam. Włosy związałam w koński ogon. Przemyłam twarz zimną wodą i umyłam zęby. Rzęsy podkręciłam tuszem. Zabrałam z biurka telefon i portfel, w którym oprócz kilku żółciaków i wizytówek nie było nic. Ostatecznie przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam włosy i ruszyłam z walizką w stronę przedpokoju. Zostawiłam ją tam, a sama wpadłam do kuchni i w dość ekspresowym tempie pochłonęłam cała miskę musli. Myjąc brudny talerz zauważyłam podjeżdżające pod blok srebrne volvo. Zabrałam swój płaszcz, czapkę, szalik i rękawice, a na nogi naciągnęłam ciepłe buty. Zamknęłam mieszkanie na trzy spusty.
Stukając kółkami od bagażu o każdy możliwy schodek zeszłam na dół. Kaśka czekała już na mnie w samochodzie. Przywitałam się z Mateuszem, a on pomógł mi zapakować moje rzeczy do bagażnika. Zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu. Mężczyzna odpalił silnik i ruszyliśmy w podróż, dość długą. Bo przecież z Łodzi do Zakopanego trochę kilometrów było...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------no to Prolog już jest. krótki, ale w końcu to prolog. Rozdziały będą dłuższe;) I promise:D Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodoba. :)
Kocham siatkówkę, taa opowieść będzie związana również z nią Czyt. Siatkarzami;D
To moje pierwsze opowiadanie;)  jestem otwarta na wszelką krytkę, także śmiało:)
Rozdziały będę dodawać różnie w zależności od tego jak szkoła pozwoli;)
Enjoy:-) /Lenka: 3