środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział VII

W końcu dotarłam do swojego królestwa.Włączyłam ulubioną piosenkę Emeli Sande i zaczęłam nucić pod nosem:
Next to meeeee uuuuuhuuuuuuu, next to meeeee uhuuuuu, next to meeeeeee  łuhuuuuuu you will find him you'll find him next to mee..
Mimo, że na zewnątrz po tym jak podniosłam się z "dołka" starałam się zachować kamienną twarz, to w środku dalej byłam tą samą smutną, ponurą, przeżywającą wszystko Julką. Przy tej piosence zawsze się rozklejałam. I tym razem uroniłam kilka łez..
Zdecydowałam się zmienić repertuar na coś weselszego.
Thank you very much, thank you very much !
Śpiewałam utwór na cały głos. Zapomniałam, że w mieszkaniu jest jeszcze ten szczur lądowy. Z hukiem wparował do mojego pokoju.
-Aaa to ty ! a ja myślałem, że psa gwałcą. -zaśmiał się.
- out !-wydarłam się i wypchnęłam osobnika płci brzydkiej na zewnątrz.
Znów przed oczami miałam jego nagie, seksowne ciało..kurde ! ej ! noo ! Dżul ogarniamy tyłek !
Za 2 godziny masz spotkanie z Maćkiem, a jeszcze nie wiesz w co się ubrać.
Szybko wyrwałam się ze swoich zamyślań i stanęłam przed szafą. Co jak co ale garderobę to ja miałam ubogą total full.
Wyciągnęłam turkusową sukienkę a'la tulipan, którą dostałam od Kaśki.
Do tego białe, wysokie trampki. Możecie się śmiać, ale lubiłam zakładać tego typu zestawy.
Dosłownie wpadłam do łazienki. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, włosy pokręciłam lokówką i spryskałam swoją szyję ulubioną perfumą. Po drodze zabrałam małą torebkę, w biegu wkładając do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
Równo z zasygnalizowaniem przez zegar, że wybiła godzina 18 usłyszałam dość głośne "ding-dong".
Przylepiłam do twarzy uśmiech numer 22 i pognałam otworzyć drzwi.
-Jaki punktualny- rzekłam, całując chłopaka w policzek.
-Jak zawsze-wyszczerzył się-ślicznie wyglądasz.
-Ajj nie przesadzaj..To jak zbieramy się ? -spytałam.
- tak, tak, dawaj, dawaj, ruchy.-poganiał mnie Muzaj.
-już..wszysttko...prawie...aa klucz ! poczekaj jest w kuchni, zaraz wracam !- krzyknęłam podążając w kierunku swojego małego celu.
Na miejscu zastałam młodszego za czym idzie głupszegoo, bardzoo głupszego Serba. Na mój widok zakrztusił się sokiem jabłkowym, którym właśnie zaspokajał swoje pragnienie.
-Co ci ?Zobaczyłeś swoje odbicie w szklance ? czy może taka brzydka jestem ? niee, raczej to pierwsze- parsknęłam.
-wyglądasz p...- powiedział tak, jakby chciał a nie mógł. niee, w sumie jakby mógł, ale nie chciał.
-pięknie ? - dokończyłam.
pedalsko ! - odparł Idiotasijević.
-dziękiiiii !- wyszczerzyłam się do wysokiego osobnika; nie chciałam mu dać tej pieprzonej satysfakcji, że mnie to ruszyło- nie mam zamiaru wdawać się w rozmowę z kimś z IQ  mrówki. Powiedz mi tylko gdzie jest Cupko ?
-w dupie.-burknął
-na prawdę ? A ja myślałam, że to twoja miejscówka. To teraz gdzie przesiadujesz ? -odgryzłam się.
Nie odpowiadając nic wyszedł z pomieszczenia. Usłyszałam tylko jak trzaska drzwiami wejściowymi. Wzruszyłam tylko ramionami. Zabrałam metalowy przedmiot i wyszłam z mieszkania zakluczając "wrota". Maciek czekał na dole przy swoim mercedesie. Jak dżentelmen otworzył mi drzwi. Wysłałam mu promienny uśmiech i wsiadłam do auta. Muzaj po chwili również znalazł się w samochodzie. Przekręcił kluczyk i odjechaliśmy.
- tak właściwie to czemu mieszkasz z Kostkiem i Aleksem ?-spytał przerywając chwilę ciszy, która szczerze mówiąc zaczynałam mnie już trochę krępować.
-a noo długa, historia, po prostu, nie miałam gdzie zamieszkać, przeprowadzając się z Łodzi do Bełchatowa. W sumie..tak właściwie..to on mi dał taką propozycję... sam mi nasunął pomysł z pracą tutaj, jestem mu za to bardzo wdzięczna..A Aleks ? szkoda gadać..nie wiedziałam, że będę z nim mieszkać. Jeżeli bym wiedziała, to śmiem wątpić, że bym się tutaj przeprowadziła-odpowiedziałam siatkarzowi.
-może to głupio zabrzmi, ale Ty i Cupko..no wiesz ?- ponownie zadał pytanie, nie odrywając wzroku od drogi.
-jeżeli o to ci chodzi to nie, nie jesteśmy razem.- odparłam uśmiechając się. Jak on w ogóle mógł sobie coś takiego pomyśleć ?
W końcu dotarliśmy pod blok. Muzaj mieszkał na drugim końcu Bełchatowa. Okolica była prześliczna. Chłopak pociągnął mnie za sobą w stronę swoich czterech kątów.
-Łał !- wydusiłam z siebie, kiedy znalazłam się w mieszkaniu Maćka.
-nie przesadzaj- odparł dwumetrowiec, dźgając mnie przy tym w brzuch.
-nie przesadzam, ale ładnie pachnie..-westchnęłam, czując zapach potrawy.
Muzaj wyciągnął z piekarnika zapiekankę. Od razu zabrałam się za pałaszowanie. Nałożyłam na talerz dość spory kawałek i wbiłam widelec w pierwszy kawałek.
- dobrze gotujesz.- oznajmiłam.
- aj tam, powiedzmy, że to takie moje hobby zaraz bo siatkówce.-uśmiechnął się.
Reszta tego miłego wieczoru minęła nam bardzo miło. Obejrzeliśmy komedię "Kac Vegas".
-jest dziesięć minut po północy, ja się zbieram.-powiedziałam, podnosząc swój wielki tyłek ze skórzanej kanapy.
-tak jasne, odwiozę cię, tylko wezmę kluczyki.
-a co byś powiedział na spacer ?
-kobieto, przecież wiesz, która godzina ! oszalałaś ?! -pisnął.
-już dawno, to idziesz czy nie ?
-dobra, idę. 
Wyszliśmy na zewnątrz. Noc była ciepła jak na tę porę roku. Całą drogę szliśmy w ciszy. Nagle przed nami wybiegł osobnik. Z bujną czupryną na głowie. Dość wysoki. Poznałam go. To był Aleks. Nie zdążyłam się odsunąć Chcąc nie chcąc wleciał na mnie, tym samym wpadając wraz ze mną do wielkiej kałuży.
-Idiota ! Zabiję cię skurwielu ! Pieprzony ! złaź ze mnie bo mnie zgnieciesz ! -kopałam wielkoluda gdzie popadnie.  Kiedy w końcu się podniósł, zaczął uciekać. Maciek zamiast mi pomóc tylko stał i się śmiał. Zdobył się tylko na głupie "nic ci nie jest?" więc pożegnałam się z nim  i pobiegłam za Serbem.
-Nie żyjesz cioto !- wydarłam się. Byłam cała przemoczona. A moja sukienka rozerwana. Na dupie. Miałam to gdzieś. Myślałam tylko o tym żeby dorwać gnoja. Ale, nie udało mi się. Cała zasapana wbiegłam do pokoju. Aleks-cipka zdążył zakwaterować się w swoim pomieszczeniu.
- Boże ! Co ci się stało ?- spytał Kostek wchodząc (bez pukania !) do moich czterech ścian.
-A co tu burdel do kurwy nędzy ?! Puka się !- wydarłam się na lekko wystraszonego Cupkovica.
Ten jak gdyby nigdy nic wyszedł i zrobił to co go opierdzieliłam.
No i po cholerę się na niego drzesz? Czy On coś ci zrobił ? - myśli dosłownie rozpierdalały moją głowę.
-przepraszam, po prostu mam zły dzień. Idę spać, dobranoc !- powiedziałam zakładając kołdrę po same uszy.
-Dobranoc, ale pamiętaj tej rozmowy Ci nie odpuszczę.- powiedział na odchodne, gasząc światło.
Jutro czeka mnie ciężki dzień..- westchnęłam. Odpisałam sms'a Kaśce, w którym przeprosiłam ją za brak dzisiejszej rozmowy. Odłożyłam telefon na szafkę i zaczęłam myśleć o swoim dziwnym życiu, nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza..
_______________________________________________________________________
Siódemeczka ! ;D
Przepraszam za ten rozdział. Jest do dupy. Wiem. Ale pisany o 2 w nocy. Miałam cały rozdział, a tu się laptop wyłączył..Wszystko się skasowało. I weź tu pisz od nowa ..;/
Po prostu nauka, nauka i jeszcze raz nauka ! Mam nadzieję że mi wybaczycie i mimo to nadal będziecie czytać moje wypociny ;) Jeżeli tu jesteście to zostawcie coś po sobie, too motywuje
 !
Chcę podziękować Ma Linie która zmotywowała mnie do napisania tego "rozdziału" swoim przecudownym komentarzem, Dzięki ;*
A tym czasem Enjoy ! ;)
p.s wybieracie się gdzieś na LŚ ? u mnie miał być Wrocek, ale biletów brak ;(


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział VI

W końcu stanęłam przed ogromnym budynkiem. Nad drzwiami widniał wielki napis 'Hala Energia". Pchnęłam szklane wrota i niepewnym krokiem wkroczyłam do środka. Moim oczom ukazało się multum korytarzy. Wyjęłam komórkę z moich jasnych jeansów.
-I co ja teraz zrobię ? Jestem już w cholerę spóźniona i jeszcze ten pieprzony labirynt jak z jakiejś dennej gry komputerowej..-burknęłam pod nosem.
Nagle ni stąd ni zowąd obok mnie pojawił się dwumetrowy osobnik. Znałam go.
Kurwa-zaklnęłam pod nosem. -Dlaczego mam zanik pamięci.. Jak on się nazywał..nosz kocia łapa ! Julka, czemu dostajesz sklerozy wtedy kiedy ci jest najmniej potrzebna.. kura wódka mać... no właśnie Maciek !- wykrzyknęłam ostatnie trzy słowa na głos. Chłopak odwrócił się w moją stronę.
-Julka ! a co Ty tutaj robisz ? -  spytał wyraźnie zdziwiony.
- tak właściwie to szukam gabinetu prezesa, dyrektora czy coś.. na rozmowę kwalifikacyjną. Mam pracować tutaj w sklepiku klubowym.
-a kiedy ? to znaczy na którą ?
-właściwie too..-spojrzałam na komórkę, którą trzymałam w prawej dłoni. -jakąś godzinę i trzynaście minut temu..-skrzywiłam się.chowając mojego samsunga do przedniej kieszeni spodni.
-i ty to mówisz tak spokojnie ?1- pisnął, drażniąc moje bębenki uszne.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć.Poczułam mocne szarpnięcie za rękę. Dopiero po chwili ogarnęłam, że biegnę.
-to tutaj- rzekł, kiedy zatrzymaliśmy się przed kasztanowymi drzwiami.
-dzięki- wysapałam- nie wiem jak ci się odwdzięczę.- dodałam po chwili.
-ja, ty, mój dom, kolacja - taka sytuacja - wyszczerzył się.
-okej- odparłam.
Po jakiś kilkunastu sekundach w końcu zapukałam do drzwi.
-proszę !- usłyszałam za trzecim stuknięciem w brązowy prostokąt.
Nacisnęłam na srebrną klamkę. Wkroczyłam do pomieszczenia. Ściany były żółte. Wisiało na nich wiele dyplomów oraz medali. Po prawej stronie znajdowało się wiele przeróżnych szaf, szafek czy szafeczek..
Na środku stało wielgachne biuro. Za nim siedział mężczyzna. Na oko jakieś czterdzieści parę lat. Może więcej...
-Pani Maćkowiak ?-spytał osobnik płci brzydkiej.
-tak.
-nie powiem, że byliśmy umówieni ponad godzinę temu, ale nie wnikam. przejdźmy do rzeczy, Mi bardzo zależy, aby znaleźć kogoś na tę posadę a pani jak mniemam, aby dostać tę pracę.
-owszeem.
-umie się pani obsługiwać kalkulatorem ?
- głupie pytanie. Myśli pan, że jeżeli jestem blondynką to się w dzieciństwie w warzywniak nie bawiłam ?
- zaśmiałam się.
-no tak, przepraszam. To pytanie było nie na miejscu... To jak podpisujemy umowę ? 
-jak najbardziej- przytaknęłam delikatnie unosząc kąciki ust ku górze.
Złożyłam kilka bazgrołów zwanych podpisem na szarawej kartce. Pożegnałam się z moim nowym szefem i opuściłam pomieszczenie.
-no i jak ?- spytał Maciek wstając z plastikowego krzesełka.
- nie udało się... -odpowiedziałam układając usta w podkowę,  z trudem powstrzymując się od śmiechu.
-nie umiesz kłamać- westchnął.
-noo łatwo poszło, jakoś za łatwo, ale fajnie, że mi się udało. -na mojej twarzy po raz 983648291 dziś zagościł  firmowy uśmiech.
-no to super, wpadnę po ciebie o 18, a teraz lecę na trening,paa.- po żegnał się i zniknął z zasięgu mojego wzroku..
-wróć ! gdzie ty mieszkasz ?- po chwili ten sam osobnik, którego tu nie było, kroczył koło mnie.
-Jezus Maria ! chcesz żebym palpitacji serca dostała ?! - wrzasnęłam.
- Wystarczy Maciek - mimowolnie wyszczerzył swoje śnieżnobiałe kły.
Zdzieliłam jego tył głowy.
-Auć !- wysyczał przez zęby, głaszcząc obolałe miejsce. -to jak dowiem się gdzie aktualnie pomieszkujesz ?
- Adres Cupka, spadam, paa ! - krzyknęłam powoli oddalając się.
Po 30 minutach spaceru skierowałam się w stronę mieszkania. Przekręciłam zamek i wbiegłam do środka po    drodze dosłownie zrzucając z nóg wysokie szpilki. Co jak co ale ja tych butów nie cierpię...
Kostka i TEGO drugiego nie było. Mieli być na treningu. Tak słyszałam..
Postanowiłam wziąć zimny prysznic. Po drodze zgarnęłam stary dres i ruszyłam w stronę łazienki.
Uchyliłam drzwi, a moim oczom ukazał się niejaki Aleksandar Atanasijević... w dodatku tak jak go Bóg stworzył...Stałam tak jak wryta, studiując jego nagie ciało,zawieszając wzrok na jego umięśnionym brzuchu.. JULKA Ogarnij mordę !
 - Zakryj to coś ! Nie mogę na to patrzeć, owuee !-pisnęłam, otrząsając się z moich  rozmyślań.
Widziałam jak na twarz głupszego Serba wkrada się wielki rumieniec.
Nie zastanawiając się długo związuje ręcznik w pasie tym samym zakrywając swoją męskość.
-widzę, że im ktoś jest wyższy tym ma mniejszego- parsknęłam po chwili wybuchając śmiechem.
- zamknij się idiotko !-zawarczał niczym wściekły pudel. Czemu pudel ? Bo ma taką dupę jak Atanasijevicowa morda.
- stul pysk lamusie jeden. Miało cię nie być. Moja wina, że się nie zamknąłeś.
-jestem u siebie, dobra won mi stąd ! - krzyknął wskazując swoim krzywym i długim paluchem drzwi.
- z przyjemnością, aaa i taka mała rada. Jak będziesz już chciał bzyknąć jakąś laskę to uprzeć ją, że to nie jest pryszcz.- ponownie wybucham niepochamowanym brechtem, szybko zamykając drzwi, aby uchronić się od kapcia lecącego w stronę mojej głowy.
Dumna z siebie skierowałam się w stronę swoich czterech ścian, aby tam w spokoju przemyśleć co włożyć na siebie na wizytę u Muzaja...
_____________________________________________________________________
Cześć Misiaczki !
Przepraszam Was, że mnie tyle nie było, ale miałam małe problemy techniczne, a mianowicie zapomniałam loginu i hasła na kontoo;D
Mimo wszystko dziękuję za tak ogromną liczbę wyświetleń, oraz że chcę się Wam czytać moje wypociny;) a o to kolejna część nich;P
Kocham Was wszystkich:D Wasza Lenka;*